czwartek, 16 maja 2013

Różności

dnia codziennego. Z nich składa się dzień, tydzień....rok i więcej. Podobno przez wszystkie dni życia każdy a swego anioła stróża i swego mistrza przewodnika. Swojego mistrza odkryłam dawno temu i odtąd jest niezastąpiony. W tych czasach kiedy liczą się, mówiąc delikatnie,  ludzie przebojowi, mnie bardziej odpowiada niezbyt popularne określenie człowiek renesansu. I jeszcze dokładniej jego ucieleśnienie Leonardo da Vinci. Zbyt górnolotnie się zrobiło więc może obędzie się bez uzasadnień....:-). Kilka lat temu uwieczniłam się z nim na zdjęciu:

Czasami wydaje mi się, że kiedyś żyłam w tych czasach...A w obecnych czasach  popularne poradniki psychologiczne też polecają to, czym kierował się Leonardo. Aby mieć je ciągle przed oczami, szybko powstałą tabliczka "7 najważniejszych zasad Leonarda":
Jeśli ktoś chciałby wiedzieć więcej to:
CURIOSITA
nienasycona ciekawość życia i nieugaszone pragnienie ciągłej nauki

DIMOSTRAZIONE
konsekwentne sprawdzanie wiedzy drogą doświadczeń, wytrwałości i gotowości do uczenia się na błędach

SENSAZIONE
nieustanne wykorzystanie zmysłów, zwłaszcza wzroku, jako metoda wzmocnienia doznań

SFUMATO
dosłownie"rozpływający się we mgle", gotowość do zaakceptowania wieloznaczności, paradoksu i niepewności

ARTE/SCIENZA
dochodzenie do równowagi pomiędzy nauką a sztuką, logiką a wyobraźnią, myślenie "całym mózgiem'

CORPORALITA
kształtowanie wdzięku, oburęczności, kondycji fizycznej i postawy ciała

CONNESSIONE
poznanie i zrozumienie więzi łączących wszystkie rzeczy i zjawiska, myślenie systemowe

Mnie podoba się to bardzo!!!
Z kategorii sensazione powstało to:

Malutka rameczka tylko pomalowana, a właściwie postarzona:
Nowe zawieszki biżuteryjne:

Coś z chińskiej praktyki feng shui, na wzmocnienie wszystkich sfer życia, pastelowy rybak z obfitym połowem.
I coś dla ciała- cukinia nadziewana-zapiekana:
I znowu coś dla oczu, tym razem dzieło natury:

:-)))




piątek, 3 maja 2013

Mała metamorfoza

manekina. Manekin został zakupiony dość dawno temu i jest to typowy współczesny twór styropianowy. Początkowo miał na sobie sztuczne wdzianko ściągane gumką na dole. Jednakże jego wczesne miesiące pobytu w naszym domu zbiegły się z wczesnymi miesiącami życia naszego kota. I niestety ten skrzypiący styropian bardzo fajnie skrzypiał pod młodymi pazurkami...Co tu dużo mówić, trzeba było uzupełnić ubytki bo ciała manekinowi ubyło;-)). Po zaklejeniu tu i ówdzie, poszarpane wdzianko też nie pasowało więc manekin nabrał paryskiego szyku...
Poszło całe wydanie Le Parisien", trochę kleju i koronki. I tak przestał sobie całe dwa lata. I gdyby wiosna przyszła szybciej to pewnie stał by dalej, ale że pogoda była brzydka to coś trzeba było robić. Chwilowo był damą w czerni.
By za chwilę zyskać trochę bieli.
I jeszcze więcej śmietankowej bieli.
i tym razem podstawa manekina zestarzała się do czerni z białymi śladami.
Troszkę starości w postaci czarnych spękań.

Trochę koronki tym razem białej na szyjkę.
a i jeszcze metka sklepowa.:-))
A jak już skończyłam to wiosna przyszła:
:-)))

sobota, 27 kwietnia 2013

Nowa biżuteria

powstaje na bieżąco. Na szczęście moda przewiduje noszenie wielu bransolet na ręce. I gdyby nie sprzedało się trochę to niedługo jednej ręki zabraknie, żeby wszystkie zmieścić. Tym razem zamiast szydełkowych powstały bransoletki z koralików w większości szklanych:





























Coś na rękę ale w innym stylu...
I do kompletu bliźniaczek na szyję.

Też na szyję ale teraz długi naszyjnik w kolorach złota.
 Naszyjnik z pereł:                                                                                                                                    












Niestety nie zdążyłam zrobić zdjęcia naszyjnikowi z fioletowym kamieniem i pokrowcowi na telefon, zbyt  szybko znalazły nowych właścicieli.
A teraz znowu wieczór przyjemności.....z szydełkiem i koralikami :-)))

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Wreszcie jest

zawsze chciałam go mieć, może akurat nie dokładnie taki jaki jest, ale na warunki blokowe myślę, że spełnia moje wymagania. Najważniejsze, że pali się w nim prawdziwy ogień. Jako że ciepło się wreszcie zrobiło i sezon grzewczy zakończony, latem zamieszkają w nim świece. Brakuje jeszcze prawdziwego drewna do ułożenia na poprzecznej belce, ale to musi poczekać do wizyty na wsi.

Całość nie udała by się bez nieocenionej pomocy mojego taty, z którym trochę się nie dogadaliśmy i zrobił konstrukcję bez poprzecznej półki ;-)
Ale muszę przyznać wymiary wykonał idealnie. Biokominek wpasował się tak, jakby był w komplecie z tą ramą (na szczęście)

Reszty dopełniła deska z marketu, listwy i niepotrzebna półka, a właściwie elementy, które pozostały po jej demontażu.
Potem już tylko dobry klej, farba i jest.

Cierpi tylko kot, który na poprzedniej szafce miał dobry punkt do oglądania telewizji, a teraz jest za wąsko!

;-)))

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Addicted to jewellery

Biżuterię wszelkiego rodzaju uwielbiam od dawna. Chyba dlatego, że dorastałam w latach 80-tych, a wtedy...Nosiło się wypoduszkowane ramiona, błyszczące materiały i tę wspaniałą błyszczącą biżuterię. Pozbywam się ubrań, butów ale nie biżuterii. I wciąż ją mam. A ona doczekała się swojego renesansu. I tak wydaje się bardzo skromna w porównaniu do lansowanej obecnie.
 Jedne z "ciekawszych okazów" zakupywane zwykle ze skromnego studenckiego stypendium.
Jest nawet broszka i kolczyki ślubne.Tutaj perłowe otoczone kwiatkami, zakupione od babulenki w Kijowie, widać znak czasu...
Ten zestaw to wcześniejsze lata 60-70 te.

To część kolekcji do której mam sentyment i niech tak zostanie.
Każdy ma jakieś nałogi (podobno), a moim jest chyba ta biżuteria, a właściwie jej tworzenie. Ostatnio powstały takie twory:







I końca nie widać, wciąż w trakcie pracy są nowe!!!